O matko jak ja kocham te pączki! Są zupełnie inne niż
tradycyjne, puchate pączuchy. Równie mięciutkie, ale też niesamowicie wilgotne
i rozpływające się w ustach. Z czego wynikają różnice zarówno smakowe, jak i wizualne?
Ano z faktu, że pączki hiszpańskie robimy z ciasta parzonego, a nie drożdżowego
jak w przypadku tradycyjnych pączków. Do tego są dużo szybsze i łatwiejsze w
przygotowaniu (pod warunkiem, że zaopatrzymy się w odpowiedni sprzęt, ale o tym
za chwilkę ;)). Przygotowanie zajęło mi zaledwie półtorej godziny. Nie wymagają
wyrastania i nadziewania, do tego prezentują piękny kształt. Jak ktoś mnie pyta
„a jakie to są te pączki hiszpańskie” to mówię, że to takie mini opony od
traktora :D Nic nie poradzę, że w mojej wyobraźni bliżej im do opony niż
gniazdka :) Niestety nie znalazłam informacji skąd taka rozbieżność w
nazewnictwie i do końca nie jestem pewna, która nazwa jest prawidłowa – pączki
hiszpańskie, pączki wiedeńskie czy gniazdka poznańskie? Jeśli ktoś z Was zna
odpowiedź na to jakże nurtujące mnie pytanie, niech rozwieje moje wątpliwości
:)
Przepis pochodzi z Moich Wypieków, większość korzysta
właśnie z tego przepisu i dość często powtarza się on w Internetach :) Na MW
wyszło 25 pączków, u mnie 16 :) Ale za to jakich dużych! Tak naprawdę tylko od
Was zależy, ile i jak dużych pączków Wam wyjdzie :)
Składniki (na
ok. 16 – 20 pączków – zależy od wielkości szprycy):
Ciasto parzone:
250 ml wody
200 g mąki pszennej
100 g masła
4 jajka (M)
szczypta soli
Lukier:
200 g cukru pudru
2 łyżki soku z cytryny
2-3 łyżki gorącej wody
Dodatkowo:
minimum 1l oleju rzepakowego do smażenia
Potrzebny
sprzęt:
– Szeroki garnek o grubym dnie (sami musicie dobrać z
Waszej kuchennej kolekcji, w garnku muszą zmieścić się 3 pączki jednocześnie, a
po wlaniu oleju, musi być go na tyle, by pączki swobodnie pływały)
– Szczypce lub łyżka cedzakowa do wyjmowania i
przewracania pączków
– Mocny rękaw cukierniczy do wyciskania ciasta (najlepiej
materiałowy lub z grubej folii)
– Odpowiednia końcówka (tylka), by wyszły piękne duże
pączki – u mnie tylka M1 Wiltona. Tylka może być mniejsza – ale o tym już dalej
we wpisie :)
– Papier do pieczenia pocięty na kwadraciki
Wykonanie:
Ciasto: masło umieścić w rondelku razem z wodą.
Dodać sól. Doprowadzić do zagotowania (masło musi się całkowicie rozpuścić).
Wsypać mąkę i energicznie mieszać, aż ciasto zrobi się jednolite, mięciutkie i
tłuste i bez problemu będzie odchodzić od garnka, a na dnie zrobi się biały
osad. Odstawić do przestudzenia na ok. pół godziny. Po tym czasie wlać wbijać kolejno jajko po jajku, każdorazowo dokładnie miksując. Odstawić do
ostudzenia, gdyż ciasto w momencie pieczenia nie może być ciepłe. Przełożyć do
rękawa cukierniczego z odpowiednią końcówką (u mnie tylka M1 Wiltona, jeśli
takiej nie macie, możecie użyć zwykłej otwartej gwiazdki, ale największej jaką
macie). Przygotować wycięte z papieru do pieczenia kwadraciki wielkości ok.
10x10cm. Na każdy kawałek papieru wyciskać okręgi z ciasta. Przy dużej tylce
jak moja M1 wystarczy jeden okrąg, przy mniejszych tylkach można zrobić dwie
warstwy ciasta, jedna na drugiej, żeby pączki nie wyszły cienkie jak hula-hop
:) W szerokim garnku rozgrzać olej (ja grzałam na indukcji na 8, gdy olej
rozgrzał się zmniejszyłam na 6 i tak smażyłam resztę). Pamiętajcie, że kuchenka
kuchence nie równa. Dodatkowo, indukcja znacznie różni się od kuchenki
elektrycznej czy gazowej i jeśli nie posiadacie termometru musicie pilnować
temperatury oleju.
Pączki kłaść na olej papierem do góry, chwilę smażyć z
papierem, po czym delikatnie go odczepić od ciasta. Smażyć do zezłocenia (ok. 3
minuty, ale kontrolujcie), po czym odwrócić na drugą stronę i tak samo smażyć.
Wyjmować łyżką cedzakową na ręcznik papierowy.
Lukier: najlepiej przygotować go wcześniej. Wszystkie
składniki wymieszać. Jeszcze ciepłe pączki zanurzać kolejno wierzchem w lukrze
i układać lukrem do góry na kratce, by jego nadmiar ociekł. Pozostawić do
zastygnięcia lukru. Smacznego!