piątek, 30 października 2015

Chrupiące ciasteczka cynamonowe – jak francuskie!


Jakbym miała zgadywać z jakiego ciasta zrobione są te ciasteczka, to obstawiałabym francuskie. No bo jakie inne ciasto tak pięknie rośnie i rozwarstwia się? A jednak! Ani to ciasto francuskie, ani czary – lecz proste połączenie masła, mąki i śmietany. Ciasteczka są łatwe w wykonaniu, a po upieczeniu niezwykle kruche i szybko znikają z talerza! Można je podpiec mniej lub bardziej. Ja preferuję te bardzie spieczone, bo po prostu lepiej smakują przez częściową karmelizację cukru. Z ciasta można wycinać dowolne kształty. Ja wycięłam kwiatki, kwiatki z dziurką i jeszcze małe kółeczka. Jaki kształt by nie przybrały, smakować będą równie pysznie! Polecam:)
  

Składniki (na 3 blaszki ciastek):

125g mąki pszennej
125g zimnego masła
2 płaskie łyżki kwaśnej śmietany
1 małe opakowanie cukru wanilinowego
Szczypta soli

Dodatkowo: 2 łyżki brązowego cukru trzcinowego, ¼ łyżeczki cynamonu


Wykonanie:

Mąkę przesiać. Dodać masło pokrojone na małe kosteczki, śmietanę, cukier wanilinowy i sól. Wszystko wymieszać, a następnie zagnieść ciasto. Powinno być lepkie. Wstawić do lodówki na co najmniej godzinę. Po tym czasie rozwałkować na grubość  ok. 3mm i wycinać dowolne kształty. Brązowy cukier wymieszać z cynamonem. Każde ciasteczko posypać lub obtoczyć z jednej strony mieszanką cukru z cynamonem.
Piekarnik rozgrzać do 180oC (termoobieg). Ciastka piec 8-10 minut, w zależności od tego, jak bardzo lubicie spieczone. Po wyjęciu przestudzić. Smacznego!

Jesienne słodkości!

poniedziałek, 26 października 2015

Chcolate chip cupcakes – babeczki z czekoladowymi kropelkami



Chyba nigdy nie wygram z manią chomikowania wszystkich produktów, które „mogą się kiedyś przydać”. I tak na przykład czekoladowe kropelki już od pół roku zalegają w szafce i czekają na swoje pięć minut. Kiedyś spodobał mi się przepis na chocolate chip cookies, lecz nie doczekał się on realizacji, a kropelki czekoladowe jak leżały, tak leżą. Postanowiłam w końcu zrobić czyszczenie szafek. Pomyślałam o babeczkach, bo po pierwsze są one błyskawiczne w przygotowaniu, a po drugie można do nich użyć kropelek czekoladowych. Są to zdecydowanie babeczki dla miłośników czekolady. Mięciutkie, wypełnione kawałkami czekolady z pewnością znajdą swoich fanów. Ja niestety do niech nie należę, bo nie po drodze mi z większością czekoladowych wypieków:). Nie mniej jednak polecam ten jakże prosty i smaczny przepis.


Składniki (na 16 sztuk):

2 i ½ szklanki mąki pszennej
½ szklanki oleju
1 szklanka maślanki (lub kefiru)
1 szklanka cukru
2 całe jajka (L)
1 i ½ szklanki kropelek czekoladowych (150-200g)
1 łyżeczka cukru wanilinowego
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody oczyszczonej
¼ łyżeczki soli

Wszystkie składniki muszą być w temperaturze pokojowej.


Wykonanie:

Piekarnik rozgrzać do 200oC (termoobieg).  Foremkę na muffiny, gdy jest ona metalowa z wgłębieniami, lekko przesmarować olejem (można za pomocą palca). Silikonowe foremki nie wymagają tej czynności.
Mąkę przesiać razem z proszkiem do pieczenia i sodą. Dodać cukier, cukier wanilinowy i sól – wszystko wymieszać.
Jajka zmiksować z olejem i maślanką.
Mokre składniki wlać do suchych i wymieszać tylko do połączenia składników (mieszałam tylko w jedną stronę, nie za długo i wyrosły pięknie:)). Na samym końcu dodać kropelki czekoladowe i jeszcze raz wymieszać.
Ciasto nakładać do foremek, nie do pełna lecz tak, by pozostała ok. 5-7mm do rantu foremki).
Wstawić do piekarnika i piec 5 minut, po czym zmniejszyć temperaturę do 180oC i piec jeszcze ok. 13-15 minut, aż muffiny nabiorą złoto-brązowego koloru. Wyjąć i przestudzić. Można przed podaniem polać rozpuszczoną czekoladą, lukrem lub po prostu oprószyć cukrem pudrem. Smacznego!

Jesienne słodkości!

czwartek, 22 października 2015

Jesienna tarta jabłkowa ze skórką pomarańczową



Jesień, mimo iż czasami bywa piękna, kolorowa i słoneczna, zawsze niesie ze sobą jakieś zmartwienia. Co roku jesienna aura zostaje dopełniona jakimiś dziwnymi zdarzeniami, które dopełniają moją wizję jesieni jako najgorszego okresu w całym roku. Podobno jak byłam dzieckiem, zwykłam mówić, że „nie ma się co martwić, bo zza chmurki zawsze wychodzi słoneczko”. No cóż, dzieci mają to do siebie, że napawa ich duża doza optymizmu. U mnie zawsze było ciężko z optymizmem, bo raczej zawsze widziałam „szklankę do połowy pustą”. Czasami jednak trzeba widzieć tą szklankę do połowy pełną, bo tylko to może sprawić, że przetrwamy te najgorsze chwile.
Upiekłam ciasto. I wcale nie dlatego, żeby siedzieć i jeść, ale dlatego, że domowe pieczenie to coś, co zawsze daje mi radość. Wyszło całkiem ładne, chociaż trochę za bardzo przypiekłam spód. Szkoda, że w mojej kolekcji nie ma foremek w kształcie jesiennych liści, dlatego do ozdobienia wierzchu ciasta użyłam foremki kształtem najbardziej zbliżonym do listka. Myślę, że jest ok. Ciasto jest błyskawiczne, bo właściwie podpiekamy tylko spód, a później dopiekamy wierzch. Do ciasta półkruchego dodałam mielonych orzechów włoskich, a do jabłek skórkę pomarańczową, by nadać ciastu inny, nieco jesienny i rozgrzewający charakter. Całość smakuje cudownie. W sam raz na jesienne popołudnie. Polecam:)


Składniki (na ciasto w okrągłej formie 28cm):

Ciasto półkruche:
250g mąki pszennej
125g masła
100g cukru pudru
50g mielonych orzechów włoskich
2 żółtka (M)
1 łyżeczka cukru wanilinowego
1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
½ łyżeczki cynamonu
Szczypta soli

Nadzienie:
1,3kg jabłek (może być mieszanka różnych rodzajów)
50g kandyzowanej skórki pomarańczowej


Wykonanie:

Przygotować jabłka: obrać i pokroić na plasterki. Wrzucić do garnka, podlać niewielką ilością wody i gotować, co jakiś czas mieszając, aby jabłka się nie przypaliły. Gotować do momentu, aż jabłka się lekko rozgotują, ale nie stracą całkowicie formy plasterków. Dodać skórkę pomarańczową i wymieszać. Odstawić.
Rozgrzać piekarnik do 185oC (termoobieg).
Ciasto: mąkę przesiać razem z proszkiem do pieczenia na blat/stolnicę. Dodać masło – posiekać. Dodać orzechy,cukier, cukier wanilinowy, cynamon, sól i żółtka. Wszystko razem posiekać nożem, a następnie zarobić ciasto. Ciasto wyrabia się dość długo. Podczas wyrabiania może się wydawać, że ciasto jest zbyt sypkie, ale bez obaw, po pewnym czasie uda się uformować z niego kulę. Większą częścią ciasta (2/3) wylepić formę (ciasto jest dość kruche, więc nie zniechęcajcie się jeśli będzie się rwało - ja wykładam kawałek po kawałku, wylepiając również boki formy). Ponakłuwać widelcem całą powierzchnię. Ciasto podpiec, aż się trochę mocniej zrumieni (ja piekę prawie na gotowo, żeby mieć pewność, że ciasto po zapieczeniu z jabłkami będzie na 100 procent upieczone). Wyjąć z piekarnika. Na podpieczone ciasto wyłożyć jabłka - wyrównać. Pozostałe ciasto (1/3) rozwałkować i wyciąć foremką dowolne kształty. Ułożyć na jabłkach. Ciasto ponownie włożyć do piekarnika i piec do momentu, aż ułożone na jabłkach kawałki ciasta będą złote (ok 15-20 minut, ale najlepiej obserwować). Wyjąć i ostudzić. Oprószyć cukrem pudrem. Smacznego!

Jesienne słodkości!

poniedziałek, 12 października 2015

Murzynek z gruszkami, żurawiną i kokosem



Są takie ciasta, które na zawsze utkwią w mojej pamięci. Jest to zarówno drożdżowe z owocami, makowiec i tort orzechowy mojej mamy, sernik z bakaliami cioci, a także „snickers”, andruty, tort kajmakowy czy właśnie murzynek z kokosem mojej babci. Wszystkie święta i uroczystości nie byłyby takie same bez tych wypieków. Można upiec tysiące ciast, ale tylko niektóre smaki zawsze będą się nam kojarzyły z dzieciństwem i rodziną. Długo się zabierałam do upieczenia tego murzynka, ale w końcu się udało. Babcia daje do ciasta zawsze różne bakalie, w okresie letnim również wiśnie (za moją namową;)), ja dodałam żurawinę i gruszki, by wykorzystać jeszcze sezon na te pyszne i soczyste owoce. Ciasto w oryginale nazywało się podobno „ambasador”, a jego pierwowzór nie zawierał wiórek kokosowych. Z czasem ciasto przyjęło się pod nazwą murzynek babci, z obecnymi na wierzchu wiórkami kokosowymi. I właśnie w takiej wersji jest najlepszy. Wilgotny, intensywnie kakaowy, idealny. Przez nakłucie ciasta wykałaczką, polewa nasącza ciasto, co sprawia, że jest niesamowicie "soczyste". Z całego serca polecam ten przepis:).


Składniki (na ciasto w formie 25x35cm):

Ciasto:
1 szklanka mąki
1 szklanka cukru
250g masła
4 jajka M  (białka i żółtka osobno)
4 łyżki gorzkiego kakao
½ szklanki wody
1 płaska łyżka proszku do pieczenia
Kilkanaście kropel olejku rumowego (dałam ok. 10-13)
Szczypta soli

Dodatkowo:

2 średnie, dojrzałe gruszki
Garść suszonej żurawiny
Kilka łyżek wiórek kokosowych do posypania ciasta

Zamiast gruszek, można dodać jeszcze dwie garści dowolnych suszonych owoców lub orzechów.


Wykonanie:

Ciasto: w rondelku umieścić wodę, masło, cukier i kakao – podgrzewać na średnim ogniu, aż masło się rozpuści. Następnie gotować na małym ogniu jeszcze 5 minut. Zdjąć z ognia. Część masy kakaowej przelać do filiżanki o pojemności 150ml (odstawiona masa będzie stanowiła później polewę). Zarówno masę w filiżance, jak i w garnku odstawić do lekkiego przestudzenia (ok. 15 minut).
Mąkę przesiać z proszkiem do pieczenia do naczynia. Gruszki obrać i pokroić na kostkę wielkości żurawiny. Zarówno gruszki, jak i żurawinę przełożyć do miski i dodać łyżkę mąki, a następnie wymieszać, by owoce „obtoczyły się” w mące.
Formę do pieczenia wyłożyć papierem do pieczenia. Piekarnik rozgrzać do 160oC (termoobieg).
Gdy masa kakaowa z garnka przestygnie, przełożyć ją do misy. Zacząć miksować, dodając po jednym żółtku. Teraz można również dodać olejek rumowy. Następnie wsypywać stopniowo mąkę. Na sam koniec ubić białka na sztywno ze szczyptą soli i delikatnie wmieszać do masy kakaowej (za pomocą szpatułki). Gdy masa będzie już dobrze wymieszana, jednolita i puszysta, wylać ją do formy i równomiernie rozprowadzić. Na wierzch na całej powierzchni wyłożyć owoce obtoczone w mące i lekko je wcisnąć w ciasto. Całość wstawić do piekarnika i piec 20 minut, po czym przełączyć piekarnik na grzanie góra-dół i piec jeszcze 10-15 minut, do tzw. suchego patyczka. Ciasto lekko przestudzić.
Gdy ciasto będzie jeszcze ciepłe, ale już nie gorące, podgrzać w rondelku masę kakaową odłożoną w filiżance (musi być płynna, nie gęsta). Wierzch ciasta ponakłuwać na całej powierzchni wykałaczką. Polać ciepłą polewą. Całość posypać wiórkami kokosowymi. Odstawić do całkowitego ostudzenia. Smacznego!

Jesienne słodkości!

piątek, 9 października 2015

Drożdżowe rogaliki z marmoladą



Rogaliki z marmoladą kojarzą mi się z leniwymi porankami na kanapie, z kubkiem gorącego mleka lub kawy. Do tego ulubiony serial, kocyk i nic więcej do szczęścia nie potrzeba. No może więcej weekendów w ciągu tygodnia:). Niestety rogaliki nigdy nie goszczą u mnie na śniadaniu, bo bardzo dbam o zdrowy tryb życia. I tak naprawdę, poranki to moja ulubiona pora dnia. Taka „zupełnie dla mnie”, z dużą dozą optymizmu, który  sukcesywnie opada wraz z biegiem godzin. Rano wstaję wcześniej niż inni, dlatego mój poranek zawsze jest dłuższy. Nie spiesząc się, misternie przygotowuje małą miseczkę jaglanki lub owsianki z owocami. Czekając na gotujące się śniadanie wykonuję ćwiczenia rozciągające. Potem jak zwykle degustacja śniadania:). I tak co dzień.
Nie ma oczywiście obowiązku jeść rogalików na śniadanie, więc świetnie sprawdzą się jako małe co nie co do popołudniowej kawy. Rogaliki są niezwykle mięciutkie i puszyste w środku, na zewnątrz znowuż – chrupiące. Wypełnione domowej roboty gęstą marmoladą – pyszności! Ciężko się powstrzymać, ale jakoś mi się udaje:). Koniecznie wypróbujcie ten przepis w najbliższy weekend:).


Składniki (na 24 rogaliki):

250g mąki pszennej
125ml mleka
30g masła
20g świeżych drożdży
2 żółtka
1 łyżeczka kwaśnej śmietany
1 łyżeczka cukru wanilinowego
Szczypta soli

Dodatkowo: gęsta marmolada wieloowocowa lub gęsta konfitura


Wykonanie:

Ciasto drożdżowe: mąkę przesiać do miski, dodać cukier, cukier wanilinowy i sól. Wszystko wymieszać. Ze składników uformować kopczyk, a następnie zrobić w nim wgłębienie. Mleko lekko podgrzać, by było letnie. Do mleka pokruszyć świeże drożdże i dokładnie rozmieszać, aż się rozpuszczą. Wlać do wgłębienia i zasypać otaczającą mąką. Miskę przykryć ściereczką kuchenną. Pozostawić na 10-15 minut.
Po 10-15 minutach dodać żółtka i śmietanę – wszystko wymieszać łyżką, a następnie zacząć wyrabiać ręką. Gdy składniki połączą się w jednolitą masę, dodawać po trochu rozpuszczone masło i wyrabiać jeszcze ok. 5 minut, aż będzie sprężyste i jednolite. Można oczywiście ułatwić sobie życie mikserem z końcówką do wyrabiania drożdżowego ciasta. Odstawić na godzinę do wyrośnięcia.
Po tym czasie wyjąć ciasto i podzielić na 2 części. Każdą część rozwałkować na koło średnicy ok. 25-30cm (grubość ciasta ok. 3mm). Koła przekroić na 4 części, a każdą z części jeszcze na 3. Powinno powstać 12 trójkątów.
Piekarnik rozgrzać do 180oC (termoobieg). Dużą blachę wyłożyć papierem do pieczenia.
Na każdy trójkącik nałożyć niepełną łyżeczkę marmolady. Zwijać w rogaliki (jak na zdjęciu).


Ułożyć na blasze, za pomocą pędzelka przesmarować jeszcze odrobiną mleka. Wstawić do piekarnika i piec ok. 10-12 minut, aż rogaliki nabiorą złoto-brązowego koloru. Ostudzić i oprószyć cukrem pudrem. Smacznego!


Jesienne słodkości!

wtorek, 6 października 2015

Chia – mała wielka rzecz



Ostatnio wzięłam pod lupę szałwię hiszpańską, czyli nasiona Chia. Spróbowałam już zrobić deser na bazie jogurtu i jeśli pamiętacie, upiekłam również cytrynowe ciasto z dodatkiem Chii. Następnie zanurzyłam się w Internecie w poszukiwaniu wiarygodnych informacji i ciekawostek. Natknęłam się na kilka bardzo solidnych anglojęzycznych artykułów, po czym w skrócie napisałam "co i jak". Artykuł zamieściłam również na drugim blogu Głodna Życia. Tam lub tutaj zapraszam do lektury:).

Chia – mała wielka rzecz 
 
Nie ma nic ważniejszego od zdrowia i dobrego samopoczucia. Dlatego tak ważne jest zdrowe odżywianie. Jeśli jemy zdrowo, to znaczy, że traktujemy swój organizm jak najlepszego przyjaciela. Dobrze odżywiony organizm odpłaci Ci zdrowiem, świetnym wyglądem i dobrym samopoczuciem.
Starajmy się więc dostarczyć mu tego, co najcenniejsze. A najcenniejsze znajduje się w produktach należących do grupy superfoods, np. w nasionach naszej bohaterki – chii.

Poznajmy się

Chia, czyli szałwia hiszpańska (Salvia hispanica) to roślina jednoroczna z gatunku jasnotowatych pochodząca z centralnej i południowej części Meksyku oraz z Gwatemali. Kwitnąca na fioletowo lub biało, w późniejszym czasie wydaje owoce wypełnione małymi szaro-czarnymi nasionkami.

Dawno temu w Ameryce

Szałwia hiszpańska uprawiana była przez jedne z największych cywilizacji, a więc Azteków i Majów, dla których stanowiła jedno z najlepszych źródeł energii. „Chian” w języku nahuatl oznacza „oleisty”. Może Aztekowie nie posiadali fachowej wiedzy w dziedzinie odżywiania, ale wiedzieli, że jeśli coś im dobrze służy, to trzeba to zatrzymać. Dlatego stosowali nasiona chia, które dzięki wysokiej zawartości tłuszczu (zwłaszcza wielonienasyconych kwasów tłuszczowych omega-3), były dobrym źródłem energii. Szałwia hiszpańska była nie tylko źródłem pożywienia, lecz skutecznym sposobem w walce z wieloma schorzeniami. Jej olejki wchodziły w skład maści leczniczych, ale także były składnikiem perfum. Stanowiły również powłokę ochronną dla malowideł. Co więcej, były częścią obrzędów religijnych, często stanowiąc ofiarę dla bogów. Dlatego nie bójmy się wątpić w to, że nasiona Chia pozwoliły na stworzenie tych wspaniałych cywilizacji.

Nie szata zdobi człowieka, w tym przypadku – nasiona

Nieprzetworzone, w pełni organiczne nasionka są może i małe, lecz bardzo „pakowne”. Trudno uwierzyć, że takie drobinki są źródłem tak wielu cennych składników odżywczych. W dwóch łyżkach nasion (28g), znajduje się 4g białka, 12g węglowodanów z czego 11g to błonnik, 9g tłuszczu oraz zaledwie 127kcal. Szałwia hiszpańska obfituje również pierwiastki takie jak wapń, magnez, fosfor, mangan, molibden, żelazo i cynk oraz witaminy z grupy B (B1, B2, niacyna).

Siła antyoksydantów

Siłą nasion szałwii hiszpańskiej jest również w zawartość antyoksydantów. Ich działanie ogólnie mówiąc polega na wspomaganiu organizmu w walce z wolnymi rodnikami niszczącymi komórki i przyczyniającymi się do powstania nowotworów.
Kwercetyna, kemferol czy mirycetyna, to antyoksydanty znajdujące się w nasionach chia, których naukowo udowodnione działanie polega na zapobieganiu chorób jak cukrzyca typu 2, choroba niedokrwienna serca, astma, rak płuc czy rak prostaty.
Kwas chlorogenowy z kolei, ma działanie przeciwrakowe i może przyczyniać się do zapobiegania powstawania guzów mózgu. Może również mieć swój udział w regulacji poziomu glukozy we krwi po spożyciu posiłku, tym samym może zapobiegać powstaniu cukrzycy typu 2.

Bomba błonnikowa

Szałwia hiszpańska to jedno z najlepszych źródeł błonnika na świecie. W dwóch łyżkach nasion chia znajduje się 12g węglowodanów, z czego 11g to sam błonnik! A trzeba przyznać, że tylko 1g „zwykłych” węglowodanów w dwóch łyżkach nasion robi wrażenie. Co ważne, błonnik nie podnosi poziomu cukru we krwi, dlatego osoby chorujące na cukrzycę nie tylko mogą, lecz powinny włączyć ten produkt do swojej diety. Ponadto błonnik reguluję perystaltykę jelit, przez co nie tyle redukuje zaparcia, co zmniejsza ryzyko wystąpienia nowotworu jelita grubego i odbytu.


Sojusznik w walce z nadwagą

Wielu żywieniowców pokłada nadzieje w szałwii hiszpańskiej , która miałaby przyczyniać się do redukcji tkanki tłuszczowej u osób z nadwagą. Nasiona chia, poprzez swoją niezwykłą zdolność absorpcji wody, potrafią zwiększyć swoją masę 10 do 12-krotnie, co automatycznie zwiększa objętość posiłku, bez podnoszenia kaloryczności. Zarówno zawartość błonnika, jak i zdolność absorpcji wody powodują, że napęczniałe nasiona chia wypełniając żołądek dają na długo uczucie sytości i redukują uczucie głodu. Należy jednak pamiętać, że chia to nie żadne czary, ani dieta cud. Ich działanie będzie widoczne, gdy włączymy je do zbilansowanej, zdrowej diety. Jako przekąska między frytkami a kebabem, nic nie zdziała. Nasiona chia mogą „wspomagać”, a nie powodować utratę zbędnych kilogramów.

Jak włączyć nasiona chia do naszej diety?

Spoglądając na te małe, czarne ziarenka trudno wyobrazić sobie posiłek. Zaskoczeniem może okazać się użycie nasion chia do stworzenia budyniu, kremów, ciasta, a nawet marmolady. Właściwości zagęszczające nasion szałwii hiszpańskiej pozwalają na przyrządzenie pysznego budyniu czekoladowego na bazie mleka, ziaren chia i kakao. W wersji dla wegan użyć można dowolnego mleka roślinnego – migdałowego, sojowego czy kokosowego. Wystarczy wymieszać ze sobą składniki, przełożyć do miseczki i wstawić do lodówki na kilka godzin lub na całą noc. Innym sposobem na wykorzystanie ziaren jest marmolada. Podduszone owoce należy wymieszać z nasionami szałwii hiszpańskiej i odstawić na kilka godzin lub na całą noc do lodówki. Dietetyczne desery z wykorzystaniem nasion chia z pewnością znajdą zwolenników wśród osób liczących kalorie. Jogurt naturalny, chia, owoce, bakalie, miód – brzmi apetycznie? Nieco mniej dietetycznie, lecz równie pysznie prezentują się nieco bardziej konkretne słodkości. Do tradycyjnego pieguska zamiast maku dodać można 2-3 łyżeczki chii. Smak nie ulegnie zmianie, za to ciasto będzie nieco wzbogacone o wartości odżywcze.

Nie bójmy się eksperymentować. W sieci przepisów na potrawy z nasionami chia jest na pęczki. I myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie.


piątek, 2 października 2015

Sernik potrójnie jesienny – wanilia, karmel, dynia


Trzeba się na dobre pożegnać z latem i przywitać jesień. W kuchni witamy ogniste kolory jak czerwony, pomarańczowy, ale również i brązowy czy złoty. Zaczyna się również sezon na produkty rozgrzewające i poprawiające nastrój w jesienne wieczory, czyli cynamon, imbir, czekolada czy karmel.
Tą porą roku chętniej sięgamy po słodkości w towarzystwie kawy, herbaty, kakao lub mleka. Przygotowałam dla Was świetny sernik, który idealnie nadaje się na taką właśnie okazję. Trzy warstwy – waniliowa, karmelowa i dyniowa nie tylko wspaniale się prezentują, ale i niesamowicie smakują. Do tego lekki posmak prażonego sezamu dodanego do kruchego spodu oraz jako wykończenie ciasta. Sernik jest bez dodatku masła w masie serowej, pieczony w kąpieli wodnej, dzięki czemu jest tak delikatny i wilgotny. Pycha! Przyznam się, że czasami już się gubię w moim rankingu „naj”, jeśli chodzi o serniki. Mam nadzieję, że ten sernik trafi również do waszego rankingu „naj”:).

Przepis wydaje się skomplikowany, ale wcale taki nie jest:). Składniki również nie są wyszukane:)


Składniki (na sernik w okrągłej formie 24cm):

Kruchy spód:
150g mąki
100g masła
50g cukru
1 żółtko (M)
2 łyżki sezamu prażonego
Szczypta soli

Karmel:
100g cukru
80g słodkiej śmietany 30%
40g masła
Szczypta soli

Masa serowa podstawowa:
1kg sera
100g serka kanapkowego typu Philadelphia
150g cukru
2 opak. budyniu waniliowego bez cukru (2x35g)
4 jajka

Dodatkowo:
250g surowej dyni (pozbawionej pestek)
1-2 łyżek prażonego sezamu do dekoracji


Wykonanie:

Najlepiej zacząć od przygotowania karmelu. Do garnka o grubym i szerokim dnie wsypać cukier i szczyptę soli. Na średnim ogniu rozpuszczać cukier, aż będzie płynny i nabierze ładnego, brązowego ale nie bardzo ciemnego koloru. Gdy cukier będzie już płynny (mogą pozostać jeszcze bardzo drobne grudeczki cukru – rozpuszczą się), dodać masło i energicznie wymieszać trzepaczką, aż oba składniki się połączą. Następnie dodać śmietanę i bardzo energicznie mieszać – to bardzo ważny moment, gdyż gorący cukier i masło łączy się z chłodną śmietaną i różnica temperatur powoduje bulgotanie i parowanie. Nie przestraszcie się tego zjawiska:). Po prostu wystarczy intensywnie mieszać trzepaczką. Gdy wszystkie składniki dokładnie się połączą – otrzymamy idealny sos karmelowy. Gdyby jednak zostały grudki nierozpuszczonego cukru, należy jeszcze gorący karmel przelać przez sitko (byle nie plastikowe:)). Gotowy należy odstawić do wystudzenia.
Dynię również można upiec nieco wcześniej. Z dyni należy odkroić część o masie 250g, pozbyć się pestek i pokroić na mniejsze części. Ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Piec w temperaturze 170-180oC ok. 15 minut, aż dynia po wbiciu widelca będzie już miękka. Wyjąć i ostudzić. Zdjąć skórkę. Odstawić.
Kruche ciasto: masło posiekać do naczynia. Dodać mąkę i sól. Masło z mąką rozdrobnić na malutkie kawałeczki. Dodać pozostałe składniki i zagnieść ciasto.
Piekarnik rozgrzać do 185oC (termoobieg). Przygotować okrągłą formę – wyłożyć papierem do pieczenia. Przygotować również dużą formę – najlepiej tą z kompletu piekarnika i nalać do niej wody.
Kruchym ciastem należy wylepić dno formy oraz boki na wysokość ok. 2,5cm. Wstawić do piekarnika i podpiekać ok. 10 minut, aż ciasto nabierze złoto-brązowego koloru.
W czasie pieczenia spodu przygotować masę serową. W misce zmiksować ser twarogowy, serek kanapkowy, cukier i budyń w proszku. Na samym końcu dodawać po jednym jajku, każdorazowo miksując. Masę podzielić na trzy części (najlepiej do trzech takich samych misek). Do jednej masy dodać połowę ostudzonego karmelu i dokładnie zmiksować mikserem. Do drugiej masy dodać dynię i zmiksować blenderem. Trzecia masa pozostaje waniliowa.


Na podpieczony spód jako pierwszą wylać masę waniliową, gdyż jest ona najbardziej gęsta. Na masę waniliową wykładać łyżeczka po łyżeczce masę karmelową. Na masę karmelową nakładać masę dyniową. Bardzo ważne jest by masy nakładać na siebie małymi porcjami, najlepiej gdy pociągnięcia wykonywane są „podłużnie”. Gotowy do pieczenia sernik owinąć folią aluminiową (tak, by od spodu nie dostała się woda, a wierzch był zakryty) i wstawić do dużej formy wypełnionej wodą. Całość włożyć do piekarnika i piec godzinę w temperaturze 165oC (termoobieg). Trzeba co jakiś czas sprawdzać, czy woda nie wyparowała. Po tym czasie otworzyć piekarnik, ciasto wyjąć z formy z wodą, ściągnąć folię i pozostawić w piekarniku do wystudzenia. Zimny sernik polać resztą zrobionego wcześniej karmelu i posypać prażonym sezamem. Smacznego!


Sposób na dynię 2015 Jesienne słodkości!